Moja mama [Hanna Łukowska-Karniej] obecnie siedzi w więzieniu pod zarzutem przywłaszczenia sobie dowodu osobistego innej osoby... W czerwcu 1984 roku matkę aresztowano pod zarzutem pełnienia funkcji kierowniczych organizacji „Solidarność Walcząca”. W lipcu tamtego roku była na szczęście amnestia i matkę wypuszczono. Amnestia nie przerwała pasma szykan, inwigilacji i obserwacji mojej matki. W lipcu 1985 po brutalnej rewizji połączonej z wyważeniem drzwi mama zaczęła unikać własnego domu. [...] Ciężar szykan spadł w tej sytuacji na mnie i moje rodzeństwo. Miałam wtedy 17 lat, a mój brat Edward 15, najmłodsza siostra zaś 8 lat.
Od lipca 1985 do dnia dzisiejszego urządzono u nas w domu ok. 10 rewizji [...]. Mnie kilkakrotnie zbierano ze szkoły na przesłuchania lub rewizje. Ostatnio na przykład zabrano mnie na nocne przesłuchanie i tylko dzięki interwencji Kurii Wrocławskiej zwolniono mnie o 12 w nocy. [...]
W dniu 9 listopada 1987 roku matkę aresztowano wraz z przewodniczącym organizacji „Solidarność Walcząca”. Nie bacząc na błahość zarzutu, wywieziono ją do Centralnego Aresztu Śledczego w Warszawie, gdzie przybywa do dnia dzisiejszego. Nie mogę uzyskać z nią widzenia mimo upływu miesięcznego terminu. Obietnice prokuratora Kaucza, że matkę przewiozą do aresztu wrocławskiego, pozostają niespełnione. Mnie i mojemu rodzeństwu jest bardzo ciężko bez naszej matki. Dlatego gdziekolwiek Pan jest, proszę Pana o pomoc w jej uwolnieniu. Wiem, jak Pan jest wrażliwy na cudzą krzywdę i jak ważki jest Pana głos u ludzi dobrej woli na całym świecie. Przecież my tu mamy w końcu prawo żyć jak ludzie, bez lęku i zgryzoty towarzyszącej kolejnym pokoleniom tej biednej ziemi.
ok. 10 lutego 1988
„Biuletyn Młodzieży Walczącej” nr 4, z 10 lutego 1988.